vendredi 18 avril 2008

ranek

Ciezko dzis wstac. pierwszy raz od dawna polozylismy sie przed 23cia, a mimo to nie moglem wstac o 7dmej... Moze to wina zgagi Anusia w nocy, wziela Maalox o 3ciej50 (o ile dobrze pamietam). Po raz kolejny stwierdzam ze jest bez sensu, nieraz klade sie o 1wszej i wstaje przed siodma, a dzis patrzcie, 10 po 8smej.
Na szczescie seria 10 sklonow polaczonych z oddychaniem przeponowym od razu dodala mi wigoru. Czekala juz na mnie kawa od kochanej Julci. Dzieki temu o 8smej20 moglem juz zajac sie porzadkowaniem kuchni. Bo ja nigdy, przenigdy nie mam sily zajmowac sie kuchnia po kolacji.
Jakos tak wysilek trawienia polaczony z zapadnieciem zmroku i zmeczeniem dnia nie pozwala mi zazwyczaj na zrobienie niczego 'konkretnego'. Dlatego bierzace sprawy musze zalatwiac przed kolacja, lub w przerwie obiadowej. Tym sposobem wczoraj wreszczie uregulowalem sytuacje z neuf'em (operatorem komorek) ktory jakos caly czas nie jest w stanie sam pobierac mi kasy z konta. Udalo sie to dlatego ze wzialem sie za to w przerwie obiadowej. Zalatwilem tez kwestie plikow, bo nastwilem kopiowanie przed pojsciem na zakupy, podczas ktorych udalo mi sie wreszcie nie zapomniec o kupnie serum, czyli produktu do przeczyszczania nosa.
Za to nie zalatwilem fiskusa, ani koszenia, ani barierki. Nie pisze nawet o OUEST FRANCE czy zdjeciach. po prostu czego nie zrobie przed kolacja, to na 80% nie zrobie juz tego danego dnia. oczywiscie sa wyjatki (stad moje 80% a nie tradycyjne, naduzywane 99%)
Dzies wieczorem bierzemy na tydzien naszego pieska Heikki'ego. CIesze sie bo wreszcie bedzie wychodzic z domu. Z drugiej strony ciekawe czy alergie sie nasila... Pozyjemy zobaczymy...

Aucun commentaire: